Historia koszalińskich sokołów zaczęła się na początku lat 2000. Wtedy to ktoś zauważył kręcące się po mieście ptaki drapieżne. W odpowiedzi postanowiono zainstalować skrzynkę lęgową na kominie lokalnej elektrociepłowni. Początkowo jednak nie pojawiły się tam oczekiwane sokoły wędrowne, a nieco mniejsze pustułki – częstszy gość miejskich przestrzeni.
Dopiero w 2015 roku na dobre zadomowiła się tu para sokołów wędrownych. – To ogromna radość, bo to jeden z najrzadszych gatunków ptaków w Polsce – podkreśla Zaborowski. Dziś Koszalin należy do elitarnej grupy polskich miast, które mogą poszczycić się gniazdującymi sokołami wędrownymi.
Jak relacjonuje ornitolog Piotr Zaborowski, samica pochodzi najprawdopodobniej z hodowli lub miejsca sztucznego wychowu – była wcześniej zaobrączkowana. Samiec natomiast, nieposiadający obrączki, najpewniej wywodzi się z dzikiej populacji.
"To bardzo dobra wiadomość, bo oznacza, że dzikie sokoły jeszcze się trzymają w Polsce" – Mówi Piotr Zaborowski
Obecnie szacuje się, że w całej Polsce jest około 50 gniazd sokołów wędrownych, z czego tylko około 20 znajduje się w miastach.
Sokoły wędrowne są w Polsce gatunkiem bardzo zagrożonym. W latach 50. XX wieku praktycznie wyginęły. Dopiero w latach 90. zaczęto je stopniowo przywracać do natury – dzięki specjalnym programom, w ramach których młode sokoły wypuszczano na wolność w miejscach, gdzie dawniej żyły.
Miłośnicy przyrody mogą śledzić losy koszalińskich sokołów na żywo, dzięki kamerze zamontowanej przy gnieździe. Transmisję można znaleźć na stronie Miejskiej Energetyki Cieplnej.
W tym roku dodatkową atrakcją jest konkurs na imiona dla trzech tegorocznych piskląt – to doskonała okazja, by zaangażować się i poczuć część tej wyjątkowej historii. Jeżeli chcesz oddać głos, wystarczy kliknąć w ten LINK
Koszalin może być dumny – nie tylko z wyjątkowej przyrody, ale i ze społeczności, która potrafi ją chronić.