- Na początku padł pomysł, żeby szyć maseczki - mówi Dorota Nowakowska z koszalińskiego oddziału Krajowego Ośrodka Wsparcia Rolnictwa. - Dostawaliśmy mnóstwo sygnałów, że brakuje głównie maseczek, a zebrała się fajna i silna grupa pań, zdeterminowana, żeby szyć. Po pewnym czasie okazało się, że fartuchów brakuje bardziej, zwłaszcza, że jest dużo inicjatyw szycia maseczek, a samo uszycie fartuchu jest nieco cięższym wyzwaniem i nie jest tak powszechne - to też jest przedmiot jednorazowego użytku, więc fartuchów potrzeba bardzo dużo.
- Uszyć fartuch to żaden problem - przyznają same gospodynie. Wiele z nich ma spore doświadczenie, sporo też pracowało jako szwaczki. Fartuchy uszyte przez kobiety zrobione są z grubszej i sztywniejszej fizeliny, przepuszcza ona też mniej powietrza.
Jak wygląda produkcja? Jeden z pracowników koszalińskiego KOWR-u pobiera ze szpitala materiał, następnie zawozi do Konikowa, gdzie jedna z gospodyń przygotowuje wykrój i gotowe elementy są dostarczane do poszczególnych kół. Gotowe fartuchy ten sam pracownik odbiera od Kół Gospodyń i zawozi bezpośrednio do szpitala.
- Na start otrzymałyśmy dość dużą belę materiału, z którego wyjdzie ostatecznie ok. 100 fartuchów - mówi dalej Dorota Nowakowska. - Docelowo mamy w planach uszyć ich około 200. KOWR ściśle pracuje z Kołami Gospodyń Wiejskich, mamy bezpośredni kontakt ze 150 takimi placówkami, na samym początku zaczęłyśmy szyć z paniami ze Świeszyna, Niekłonic, Niedalina, Konikowa, Gieskowa i Dobrzycy, ale cały czas mamy odzew, że są kolejne chętne by dołączyć do wspólnej akcji szycia fartuchów.
Polecany artykuł:
Polecany artykuł: